Course Content
Wprowadzenie
0/1
Podsumowanie
0/1
Kurs hipnorodzenia dla par VIP
About Lesson

Życie pokazuje nam, że nasz język może wpływać na sposób, w jaki funkcjonuje nasze ciało. Jeśli ktoś powie nam komplement, rumienimy się, otrzymanie złych wiadomości i stres mogą wywołać u nas ekstremalne reakcje organizmu, takie jak wymioty, biegunka czy palpitacje serca. Mając to na uwadze, warto wiedzieć, że wybór słów, zwrotów czy używanie nieprzejrzystych terminów medycznych przez personel, ma wpływ na to, jak pacjent postrzega swoją sytuację i w konsekwencji – jaka będzie jego reakcja. To samo ma miejsce w kontekście porodu, także komunikacja w tym czasie ma poważny wpływ na ogólne doświadczenia związane z porodem oraz wspomnienia, które kobiety i ich partnerzy zabierają ze sobą. Coś tak prostego jak język, jeśli jest używany nierozważnie, może mieć szkodliwe skutki.
Zbyt często używane są zwroty takie jak „brak postępu”, „tylko dwa centymetry rozwarcia”, „bycie po terminie”, „niewłaściwa pozycja” „duże dziecko”, „niewłaściwe ułożenie”. Są
one tak wpojone do ogólnej świadomości, że niektóre stały się formalną nazwą oddziałów szpitalnych jak „patologia ciąży”. Wszystkie wywołują u kobiet strach i niepokój oraz mogą
całkowicie zakłócić naturalny proces porodu poprzez zaburzenie równowagi hormonalnej.
Jak wiemy, kiedy jesteśmy niespokojne lub czujemy strach, uwalniana jest adrenalina,
co zmniejsza produkcję oksytocyny i tym samym negatywnie wpływa na przebieg porodu. Używanie negatywnego języka może wywierać niepotrzebną presję i stres u rodzącej, a także odbierać jej autonomię jako kobiety i osoby dorosłej.
Zachęcam zatem kobiety (zarówno profesjonalistki na szkoleniach, jak i przyszłe rodzące), aby były świadome języka, którego używają i który słyszą od innych, ponieważ negatywny język
zakorzenia się w naszej podświadomości i może stopniowo osłabiać naszą pewność siebie. To prawie takie „postawienie na głowie” negatywnego przekazu i sprawienie, aby stał się pozytywny. Jest to dokładnie ta sama technika, co wskazanie, że w połowie pusta szklanka jest w rzeczywistości w połowie pełna. Chodzi o to, by znaleźć metodę na zakomunikowane w sposób bardziej pozytywny tego, co często przedstawiamy w negatywny sposób.

Można powiedzieć rodzącej: „ma pani tylko 4 cm rozwarcia”, co jest przygnębiające, lub można powiedzieć „ma pani już 4 cm rozwarcia”, co inaczej wpłynie na postrzeganie przez
pacjentkę sytuacji, w której się znajduje (zwłaszcza gdy w tym momencie czuje dyskomfort). Można powiedzieć kobiecie: „jest pani po terminie”, co oznacza, że coś jest nie tak i jej dziecko
powinno już się urodzić. Zresztą osobiście mam sporą niechęć do tego zwrotu, bo „po terminie” może być serek homogenizowany, a nie czyjaś ciąża. Pozytywniejszym zamiennikiem w tej
sytuacji będzie „pani naturalna długość ciąży to oczywiście x tygodni”, co oznacza, że wszystko przebiega normalnie.

Często zachęcam również do zastanowienia się nad tym, czy mamy gotowość na to, by zamiast określenia:
 ból używać dyskomfort/uczucie w ciele/nacisk
 skurcze – fale macicy
 komplikacje – specjalne okoliczności.
Przemyśl te opcje i zacznij świadomiej dobierać słowa, bo wszystko powyższe nie odnosi się tylko i wyłącznie do sytuacji okołoporodowych, a do ogólnego sposobu, w jaki się komunikujemy
i dobieramy słowa.